sobota, 26 października 2013

ROZDZIAŁ 23

Hejka! A więc na wstępie chcę was przeprosić, że tak późno, ale niestety mam codziennie próby do 22 i musiałam rozdział skończyć. Niestety nie udało mi się skończyć przed północą, tak więc dodaję rozdział w sobotę.
Widzę też, że niektórzy wstawiają tu muzykę, której słuchali podczas pisania. Tak więc i ja, dostąpię wam tego zaszczytu i przedstawię wam utwór który słuchałam. <LINK>
Chcę jeszcze dodać, że niestety nie dałam rady go skończyć (rozdziału), bo ostatnio jestem strasznie zabiegana, tak więc wszystkie hentaie zrzucam na osobę następną w kolejce. ^^
Z góry przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy, ale nie chciało mi się już ich poprawić. ;D
No więc zaczynamy!! ^^
****************
Wreszcie nadszedł ten, długo wyczekiwany przez wszystkich dzień-sobota. Dzień, kiedy to uczniowie mają trochę odpoczynku od szkoły. Czas by się rozerwać i posłuchać dobrej muzy w towarzystwie znajomych. Akimi obudziła się wraz z promieniami słonecznymi, wpadającymi przez otwarte okno do jej pokoju. Przetarła oczy i kątem oka zerknęła na zegarek.
-O cholera! Dopiero 12!! Jeszcze pięć minut!! Głupie słońce!!-Przewróciła się na drugi bok i po upływie około pół godziny ruszyła swój leniwy tyłek i udała się po zaopatrzenie na imprezę. Wiadomo było, że żadna dobra impreza nie mogła się rozkręcić bez alkoholu. Wszyscy jej przyjaciele chleją jak świnie, więc raczej nie będą mieli z tym problemu. Bardziej obawiała się tego, że nie starczy jej kasy na owe "zaopatrzenie". Pomyśleć tylko, co by się stało, gdyby do zapasu butelek dobrał się Hidan... Żeby wszystko łatwiej było ogarnąć spisała sobie plan dnia:
1) Wstać,-obok tego punktu nakreślony został mały czerwony krzyżyk.
2) Chlać, (zaopatrzenie-dop. Aki)
3) Grać.(butelka&hazard-dop. Aki)
4) Spać. (Spać-dop. Aki)
-No, zapowiada się ciekawy dzień, ciekawe kto przyjdzie...
Zaproszeni zostali wszyscy z nowej budy, oraz kilku dobrych, młodych sąsiadów. Często zapraszała tych spod 14, bo oni zawsze przynosili pizzę, właściwie to nie wiadomo po co.
Wracając z powrotem do domu nie zauważyła, że ktoś idzie w jej kierunku. Ta osoba najwyraźniej też jej nie dostrzegła, dobrze wiemy jak to jest w wąskich, ciemnych uliczkach, trudno kogoś zauważyć... Po krótkiej więc chwili zderzyli się ze sobą, w wyniku czego dziewczyna upadła na ziemię i zaczęła przeklinać.
-Ty kurwa głupi skurwielu! Gdzie łazisz?! Uważałbyś trochę bachorze gdzie stawiasz swój zakichany tyłek. Masz oczy to ich używaj kurwa jak normalny, cholerny, inteligentny człowiek! Na tym popierdolonym świecie już nikogo normalnego nie ma!!-Ten tylko się uśmiechnął na jej słowa i sięgnął po papierek leżący na ziemi tuż obok dziewczyny.
-Ciekawe co my tu mamy....
-Oddawaj to!!-Zaczęła spokojnie, wpatrując się w niego niczym ksiądz z piłą łańcuchową (przepraszam, ale po prostu musiałam tu wstawić moje wyobrażenie mordercy-dop. Aki).
-za 20 złotych!-Wytknął na nią język.
-Kakuzu ty cholerny gnoju! Oddawaj to w tej chwili!!-Gdy on w żaden sposób nie zareagował, zbliżyła się do niego bardzo blisko i prawie dotykając ustami jego ucha szepnęła słodkim głosem.-Proszę...-On jednak nadal nie zareagował, choć widać było iż kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze. Wykorzystała więc ten moment i wyrwała mu świstek, a następnie szybko oddaliła się od miejsca ich spotkania.

***
Anka już od wczesnego rana przebywała w domu Kushi, miały spokój bo macocha czerwonowłosej była właśnie na posterunku policji (wszyscy chyba wiemy w jakiej sprawie?-dop. Aki) Tymczasem one we dwie zastanawiały się nad ubiorem i fryzurą na dzisiejszy wieczór, chciały wyglądać olśniewająco na pierwszej, w tym roku szkolnym, imprezie. Właśnie wybierały sobie kolczyki, kiedy do pokoju, bez pukania (co za bezczelność!!xD-dop. Aki) wpadł zdyszany ojciec Hanabero.
-Coś się stało?-Zapytała lekko zdziwiona zachowaniem swojego taty, rzadko bywał zmęczony po przebyciu drogi do jej pokoju...
-Nic takiego, jadę do twojej mamy, odebrano jej prawo jazdy.-Podszedł do córki i ucałował ją w czoło, po czym skierował się w stronę drzwi. Drogę jednak zagrodziła mu czyjaś ręka, tuż przy twarzy poczuł łaskotanie spowodowane ocieraniem o nią burzy ognistych włosów.
-Ona nie jest moją matką!!-Wykrzyknęła wściekle, nie lubiła, oj przepraszam, nienawidziła gdy ktokolwiek łączył ją z tą straszną hydrą w ciele kobiety.
-Nie wyolbrzymiaj tego tak bardzo.-Znów ucałował jej czoło, tym razem było ono pełne zmarszczek spowodowanych złością (złością-starością...ktoś widzi różnicę?^^-dop. Aki). Ona tylko fuknęła obrażoną.
-Jeszcze jakąś karę jej dali?-Powiedziała, a jej ton wskazywał na zupełny brak zainteresowania, w rzeczywistości jednak bardzo chciała wiedzieć, jak ograniczyli swobodę tego goryla w sukience.
- 600zł grzywny, nawiązka dla poszkodowanego w wysokości 6 tys. zł i-Ania nie wiedziała czy się cieszyć czy nie, wiała ku temu kilka powodów, tak samo jak i Kushina. Wstrętna macocha dostała wreszcie nauczkę, a Nagato otrzyma wysokie odszkodowanie. Mimo to, koszty są wysokie, a konsekwencje tego wypadku odbiją się na funduszu rodzinnym i zapewne także na kieszonkowym...
-I?-Zapytała po chwili spędzonej w zupełnej ciszy.
-i..-teraz ściszył ton swojego głosu do ledwo słyszalnego.-...i pięć miesięcy pozbawienia wolności. (w zawieszeniu na trzy lata-dop. Aki)

***
Tymczasem Kas i Sasori byli na porannej kawie. Tak, nie przesłyszeliście się (" na kawie"-dop. Aki) byli tam razem i to z własnej woli. Ona zamówiła sobie Macchiato z tradycyjną łyżeczką spienionego mleka, a on Flat White, czyli nic innego jak kawę z mlekiem. Barista podał im napoje z pięknym caffe art na wierzchu. Zdobienie w filiżance skorpiona przedstawiało piękne serce wykonane metodą free pouringu. (Tak, tak, Aki popisuje się swoją wiedzą na temat kawy.^^-dop. Aki) Popijając powoli zaczęli nawiązywać całkiem miłą rozmowę.
-Za parę godzin jest impreza u Akimi, idziesz?-Zapytał chłopak.
-Nie wiem, właściwie to czemu by nie?-Wypiła kolejny łyk gorącego napoju.-Może być całkiem fajnie.-Rozmowa wyglądała na całkiem spokojną, wyglądała... Do czasu aż nie skończył im się napój było w porządku. Potem postanowili urządzić sobie mały konkurs...
-Jestem pewny, że nie dasz rady.-Powiedział czerwonowłosy.
-Rudzi mają dziwne przekonania.-Nie dawała za wygraną.
-Taa, możemy się przekonać.-Spojrzała na niego z ukosa.
-Dobra,-zaczęła powoli.-ale ty płacisz.-Zgodził się na jej propozycję skinięciem głowy, jak na zawołanie u ich stolika znalazła się kelnerka.
-Coś podać?-Zapytała słodkim głosem, niczym mała dziewczynka prosząca o jakąś zabawkę.
-Tak, po proszę 69 *Meksykańskich kulek kawowych.-Kobieta w różowym fartuszku uśmiechnęła się do niego w szczerym uśmiechu.
-Przepraszamy, ale sprzedajemy je tylko w porcjach po trzy sztuki.-Odpowiedziała tak samo słodkim głosem jak dziewczyna z reklamy gumy do żucia. Skorpion zaczął więc liczyć, ale najwyraźniej zawiesił się w pewnym momencie. Kasu głośno westchnęła.
-Rudy...-Po czym słowa skierowała do pracownicy kawiarni.-Poprosimy 23 porcje.-Starsza z kobiet odeszła w stronę blatu z ciastkami, wyjmując paczuszki pełne ciemnych kulek obtoczonych w cukrze.
-Nie dasz rady.-Wytknął język.
-Jeszcze się przekonamy.-Zapewniła go, on wyciągnął ku niej rękę.
-Zakład?-Zaśmiała się w odpowiedzi.
-Jesteś głupi jeśli myślisz, że wygrasz.-Mimo to podała mu swoją dłoń.
-Jeśli zjesz wszystkie 69 kulek zapłacę za nie...
-i zrobisz jedną dowolną rzecz, którą ci każę.-Uśmiechnęła się szczerze, pokazując wszystkie swoje zęby.-Za to jeśli nie zdołam ich zjeść, ja zrobię to co ty powiesz.-Chłopak przez chwilę się wahał, mimo wszystko były jakieś szansę że ona wygra, a wtedy nie wiadomo co może się stać. Ostatecznie zgodził się na jej warunki, a ona wzięła się za pałaszowanie przysmaków. Już po piętnastu minutach cały talerzyk, a raczej kilka talerzyków, gdyż nie zmieściły się one na jednym, były całkiem puste. Dziewczyna postarała się nawet o brak okruszków, a szczęka Sasoriego nie była w stanie podnieść się z ziemi.
-Chyba przeprowadzę zbiórkę pieniędzy dla ludzi rudych, z tą zarazą trzeba walczyć. Mam tylko nadzieję, że to nie jest zaraźliwe.-Niestety, musiał on przyjąć swoją porażkę z godnością, chociaż honoru nie chciał stracić przed tą (upierdliwą) babą...

*Meksykańskie kulki kawowe-Kulki stworzone z połączenia pokruszonych wafelków czekoladowych, migdałów, kakao i kawy. (To nie jest mój wymysł-dop. Aki)

***
Akiko miała natomiast całkiem normalny dzień, nie działo się nic specjalnego, ani też nic szczególnie zwykłego. Było więc, najprościej rzecz biorąc nijako. Na początku miała takiego lenia, że nawet do lodówki jej się iść nie chciało, potem jednak, gdy była całkiem głodna ruszyła w stronę śnieżnobiałej maszyny w celu najedzenia się. Nie wiedziała jednak, że coś stanie jej na przeszkodzie, a tym czymś było nic innego jak telefon, który niespodziewanie zadzwonił. Opanowała więc na chwilę swoją rządzę jedzenia i wróciła się po elektroniczne urządzenie.
-Halo?
-Hejka, tu Michi.-Usłyszała głos w słuchawce i trzeba przyznać, że nie mało się zdziwiła.
-Skąd masz mój numer?-Szybko przeszukując swoją pamięć nie znalazła momentu gdzie przekazuje nowej uczennicy swoje dane kontaktowe.
-Chodzi o to, że nie zrobiłam notatek.-Zignorowała pytanie jasnowłosej.-Czy mogłabyś pożyczyć mi zeszyt?
-J-Jasne-odpowiedziała po chwili namysłu.-To kiedy  mam ci go dać?
-Będę czekała w galerii.-Dała krótką odpowiedź, po czym rozłączyła się. Taa... tylko w której? Pomyślała czerwono-oka, następnie szybko przygotowała się do wyjścia, a tam...
-Cześć!-Akiko wystraszyła się dziewczyny, już myślała że to Michi w jakiś sposób znalazła jej adres.
-O, cześć!-Przywitała ją ciepło jasnowłosa, gdy zorientowała się, że to tylko Jud, poszły więc do galerii razem...

***
Była już godzina dwudziesta, więc wszyscy zaczęli się zbierać. Kimi (aKIMIta) mieszkała w bogatej dzielnicy, w jednym z pięknych, wielkich domów stojących w południowej części miasta. Pierwszymi przybyszami byli znajomi od Pizzy, którzy przynieśli jej nie mniej niż pół kopy pudełek (kopa=60-dop. Aki) (Mnie jedynie zastanawia jak oni je przenieśli...-dop. Aki). Oczywiście przywitała ich z uśmiechem na twarzy i zaprosiła do środka. Następnie przyszła Anka idąc pod rękę z Nagato, od razu udali się do salonu by się "pouczyć".
***
Pół godziny później wszyscy byli już na miejscu, a impreza rozkręciła się na maxa. Było dopiero wpół do 9, a już zeżarli całą pizzę (Kas ma niezły spust...-dop. Aki). Potem chwilę potańczyli, wypili, znów tańczyli, a potem jeszcze więcej wypili. Gdy już trochę im się w głowach poprzewracało, wspólnie postanowili, że zagrają w butelkę, zignorowali wszystkich innych gości i usiedli w okręgu całą dziewiętnastką (w kolejności: Sasori, Judith, Deidara, Akiko, Kisame, Michi, Itachi, Nagato, Anka, Konan, Yachiko, Hidan, Kakuzu, Zetsu, Minato, Kushina, Tobi, Akimita, Kasumi-dop. Aki).
-Kto zaczyna?-Zapytał Hidan.
-Ja! Ja!-Wydarł się na cały głos Tobi.-Byłem grzeczny! Tobi grzeczny!-Szarowłosy wywrócił teatralnie oczami i niechętnie podał zamaskowanemu szklaną butelkę. Ten energicznie zakręcił nią, następnie zaczął powtarzać jej obroty, naśladując ruch obrotowy ziemi. Butelka zatrzymała się na Zetsu.
-U!!! Zesu!-Wykrzyknął uradowany, a czarno biały chciał się stąd ulotnić, Tobi zawsze dawał dziwne zadanie nie zależnie od tego co wybrałeś...
-Pytanie.-Powiedział pewnie chłopak..
-OOO!! Tobi tak chciał!! -Klasnął w dłonie.-Powiedz Tobiemu: po co ty nosisz tego kwiatka na głowie?-Gałki oczne zielonego powiększyły się nieznacznie, nie było aż tak źle. Chwilę namyślił się nad taką odpowiedzią, by tamten zrozumiał.
-Kiedy jestem głodny, to ten kwiatek daje mi jedzenie.-Powiedział, a jego kąciki ust uniosły się lekko ku górze gdy zauważył potakiwanie ciemnowłosego.
-Tobi też chce!!-Chłopak rzucił się na Zetsu i próbował na wszelkie sposoby oderwać roślinę z jego głowy. -Tobi chce pizzę!! Tobi był grzeczny!! Niech roślinka da Tobiemu Pizzę!!
-Dobra, Kręć-Ponaglił przyjaciela Dei, ten jak na komendę zakręcił szklanym naczyniem i wypadło na...
...
...
...
...
...
...
... wypadło na Ankę
Od razu wybrała zadanie.
-No więc... -Namyślił się chwilę.-Wybierz trzech chłopaków i całuj ich co najmniej przez dziesięć sekund!
-C-Co?! Pojebało cię?-Zapytała ofiara, a na twarzy zielonego pojawił się chytry uśmieszek.
-No co ty!-Wykrzyknęła Kas.-Zadanie to zadanie, gramy w butelkę, a tu nie ma żadnych ograniczeń!!-Nie miała nic złego na myśli, chodziło raczej o to, że miała już parę promili...
-Łatwo ci mówić...-Prychnęła niezadowolona.
-No dalej Anka!-Wsparła ją Akiko.-Raz dwa i masz to z głowy.-Uśmiechnęła się pocieszająco, po czym razem z Michi  zaczęły wołać:
-Anka! Anka! Anka!- a do nich dołączyła się reszta. Zrezygnowana szatynka westchnęła głośno niezadowolona, poczuła czyjąś dłoń na swojej. To był Nagato, przybliżył twarz do jej ucha i wyszeptał.
-Nie martw się, to tylko gra.-Zapewniał, ale czy tak było naprawdę...?
Postanowiła więc zacząć od najgorszego, kogo by tu...
-Chodź tu Tobi.-Zawołała niechętnie a wzrok wszystkich skierowany był na nią (wyglądali mniej więcej tak o.O-dop. Aki). Złączyła ich usta w pocałunku, właściwie trudno było to nazwać tym pocałunkiem, gdyż Tobi obślinił jej prawię całą twarz, a ona bezradna ledwo co wytrzymała te 10 sekund przyklejona do jego ust. Cały czas jednak ściskała rękę Nagato.-Dobra, drugi...-Zastanowiła się.-Kisame.-Wypluła te słowa po czym pocałowała go, z ust jechało mu rybą więc gdy tylko czas się skończył oderwała się od niego i pobiegła do łazienki wypłukać usta. Wróciła odświeżona i... wesoła. Tak, teraz przyszedł czas na pocałunek z Nagato!! Zbliżyła swoje usta, do jego i delikatnie musnęła jego dolną wargę, po czym on odwzajemnił delikatny pocałunek, z każdą chwilą stawał się on coraz to odważniejszy. Chłopak posadził ją sobie na kolanach i zaczął namiętnie całować nie tylko usta, ale i kuszący dekolt. Nie zaważali oni na swoje towarzystwo, ani na to, że minimalny czas pocałunku minął pół minuty temu. Gdy wreszcie się od siebie oderwali byli cali spoceni, wpatrywali się nawzajem w swoje błyszczące oczy pełne pożądania. Akimi zastanawiała się przez chwilę, czy nie zaprowadzić ich do osobnego pokoju by mogli w spokoju nacieszyć się swoim towarzystwem.
Po chwili Anka ocknęła się, niczym śpiąca królewna obudziła się ze stuletniego snu i (nie, wcale nie zaczęła śpiewać...-dop. Aki) zsunęła się z kolan chłopaka.
-Dobra, kręcę.-Zakręciła zielonym kawałkiem szkła, który potocznie nazywamy butelką. Kręciła się ona delikatnie i powoli, gdy stanęła w jednym miejscu okazało się, że wypadło na Michi.
-Zadanie-Odpowiedziała pewna siebie.
-Ok-Już wymyśliła co dziewczyna miała zrobić. Jorosówna pobiegła do kuchni i zaczęła coś przyrządzać, po chwili z pomieszczenia dało się usłyszeć jej głos.-Akimi!! Masz może wstążkę?-Właścicielka domu przyniosła pożądany przedmiot po czym wróciła na swoje miejsce. Anka po chwili wróciła trzymając za sobą magiczny przedmiot.-Masz wyjść na środek ulicy, przewiązać to sobie wokół bioder i zatańczyć "Gangnam Style".-Następnie przedstawiła światu, rzecz własnego projektu, było to nic innego jak dwa połączone ze sobą jajka z kabanosem po środku. To wszystko przywiązane było do różowej wstążeczki, miało to zapewne przedstawiać kutasa.
-O cholera.-Szepnęła Michi, jednak posłusznie przewiązała sobie przepaskę i wyszła na dwór. Oczywiście nie obyło się bez gapiów, którzy najlepszy ubaw mieli z przestraszonych przechodniów. Po pięciu minutach zziębnięta wróciła do pomieszczenia i szybko zrzuciła z siebie modne wdzianko autorstwa Anki. Teraz przyszła jej kolej. Nie można sobie wyobrazić jak się ucieszyła, gdy zobaczyła na kogo wypadło.
-Nie da rady.-Szepnęła do siebie, po czym dodała już normalnym tonem.-Zapewne wybierzesz pytanie, bo się boisz, prawda?-Oczywiście więc, nie mógł wyjść na tchórza więc odpowiedział pewnym głosem.
-Zadanie.-Gdy tylko usłyszała tę krótką wypowiedź Michi, wykrzyknęła.
-Obetnij włosy.-I wytknęła na niego język. On natomiast starał się ukrywać przestrach, oburzając się. Co to to nie, kitka ściąć nie da!!
-Zadanie to zadanie, gramy w butelkę, a tu nie ma żadnych ograniczeń!!-Powtórzyła się Kasumi.
-Chociaż kilka centymetrów.-Zachęcała go Judith.
-No dalej!-Popędzała go zniecierpliwiona Habanero, chłopak przełknął głośno ślinę, a ktoś podał mu nożyczki. Lekko chwiejącymi się rękoma sięgnął po nie i delikatnie drżąc obciął sobie całe dwa centymetry gęstych czarnych włosów. Niezadowolony chwycił za butelkę, miał szczerą nadzieję, że uda mu się odwdzięczyć, ale niestety jak wiadomo Nadzieja matką głupich...
-Kushina, pytanie czy wyzwanie?-Zapytał.
-Zadanie!-Odpowiedziała mu wesoło.
-No dobra, uczesz się w dwa warkoczyki i przyjdź tak w poniedziałek do szkoły.-Był rozradowany, w końcu to ona krzyczała do niego, że ma się pospieszyć z obcięciem tych włosów.
-To się nie liczy! Moje zadanie nie może trwać tak długo!-Protestowała czerwonowłosa.
-Zadanie to zadanie, to gra w butelkę!-Itaś zacytował Kas.-Nie trzeba było wrzeszczeć mi do ucha!-Uśmiechnął się szyderczo.
-W ten sposób pozbyłeś się chociaż rozdwojonych końcówek!-Do rozmowy włączyła się Michi, ale niestety dyskusję tę przerwała Akiko głośnym wrzaskiem. Kushina szybko związała włosy i zakręciła. Wypadło na nikogo innego jak Akiko.
-Zadanie-Powiedziała zastanawiając się przez chwilę czy dobrze wybrała.
-Dobra, coś prostego...-Zastanowiła się przez chwilę.-Wyjdź na ulicę i złap trzech przechodniów za tyłek szepcząc im mile słówka.-Jasnowłosa otworzyła usta w celu sprzeciwu, jednak po chwili zamknęła je nic wcześniej nie powiedziawszy. Postanowiła szybko mieć to za sobą, wyszła na ulicę, pierwszą osobą jaką zobaczyła był jakiś moher, przełknęła głośno ślinę, jednak podeszła do starszej kobiety szepnęła jej coś w stylu "Jesteś moim życiem" obmacała jej dupę i cała czerwona oddaliła się od miejsca zbrodni.
-Jeszcze dwóch!-Krzyknęła Jud, a skóra czerwono-okiej przypominała kolorem jej oczy. Po chodniku przechadzała się parka zakochanych, postanowiła więc "zaliczyć" ich obu naraz. Podeszła do nich od tyłu i objęła ramionami.
-Ładna by z nas była parka moje koteczki.-Wymamrotała, a jej ramiona opuściły się w dół tak, by mogła pogłaskać ich tyłki. Po wykonaniu zadania biegiem odwróciła się i pobiegła do domu. Po kręceniu wypadło na Judith.
-Wyzwanie.-Uśmiechnęła się, choć wewnątrz nie była pewna czy dobrze zrobiła. Akiko wyjrzała przez okno i ujrzała parkujący samochód, wpadła na genialny pomysł.
-Dobra, ale musisz to zrobić szybko.-Ta tylko przytaknęła.-Widzisz ten samochód? Wysiada z niego całkiem młody facet, rozbierz się do bielizny i usiądź mu na masce samochodu. następnie spróbuj go uwieźć!-Uśmiechnęła się, teraz zwykła gra w butelkę przekształcała się w grę na najciekawsze zadania.
Jud, stwierdziła, że jak już ma takie rzeczy robić, to niech zrobi to dobrze. Pospiesznie rozebrała się do bielizny, a tak się złożyło, że miała na sobie czerwone koronkowe majtki i takiego samego koloru stanik. Wyszła na zewnątrz i zaczęła przytulać się do lodowatej maski auta. Wskoczyła na nią i robiąc zalotne minki przysuwała się bliżej przedniej szyby. Zaczęła ją lizać, facet zaczął coś do niej mówić chcąc by sobie poszła. Ona natomiast, niby posłusznie, zeszła z maski i zaczęła się ocierać niczym kot, o drzwi samochodu. Facet tego już nie wytrzymał, otworzył szeroko okno, rozchylił wargi pocałował ją! To był dla niej szok!! Szybko oderwała się od niego i dała mu z liścia po czym krztusząc się odbiegła od auta. Tam czekały już na nią przyjaciółki, trzymały ciepły koc i zaczynały ją pocieszać oraz obrzucać wyzwiskami faceta z auta. Hidan podszedł do dziewczyny i szepnął jej coś do ucho, na co ona lekko się uśmiechnęła. Być może rzucił jej jakiś komplement, albo wtrącił coś o swojej religii... kto to wie?
W każdym razie, gdy dziewczyna ubrała się już z powrotem w swoje ubranie zakręciła butelką.
-Wyzwanie.-Odpowiedział z podniesioną głową.
-Tylko nie za trudne, on jest rudy.-Uprzedziła koleżankę Kas, ta w odpowiedzi zachichotała i zaczęła zastanawiać się nad odpowiednim zadaniem.
-No dobrze, w takim razie weź to.-Sięgnęła do swojej torby i wyjęła stanik o miseczce w rozmiarze A i watę cukrową, nikt nie pytał się jej skąd ona to wzięła, ale zapewne domyślała się już wcześniej, że będą grać w butelkę więc spakowała to na w razie czego.-Załóż to na siebie i wyjdź na ulicę.-Akurat przypadkiem zjawiła się tam młoda kobieta, zapewne studentka, do tego blondynka. Sasor założył więc różowy stanik i wypchał go sobie watą cukrową, czekał na kolejne wskazówki.- Poproś tę kobietę by zlizała z ciebie watę.-Rudy westchnął głośno, ale wykonał zadanie. Gdy był już na zewnątrz zapytał.
-Proszę pani, potrzebuję pomocy!!-Udawał głos małego dziecka, a kobieta odwróciła się w jego stronę (przedtem stała obrócona do niego tyłem.) i zaczęła się śmiać.-Czy może mi pani zjeść tą watę cukrową?-Ona zaczęła się jeszcze głośniej śmiać.
-A byłeś grzeczny?-Zapytała niczym pani z przedszkola, ten pokiwał twierdząco głową. Trzeba przyznać, że zachowywał się teraz trochę jak Tobi. O dziwo studentka pochyliła się nad nim i wyjadła mu watę z biustonosza i ruszyła w dalszą drogę. U progu powitał go rząd ludzi z szczękami sięgającymi do ziemi.
-Mogłaś się bardziej postarać.-Powiedział do Jud, To była moja kuzynka... dodał w myślach. Teraz przyszła kolej na niego, zakręcił i...
-Jest!-Ucieszył się, jednak jego ofiara nie podzielała tego entuzjazmu.-Pytanie czy wyzwanie?
-Rudzi... chyba znasz odpowiedź, nie jestem mięczakiem!-Tak więc jak się można było domyślić wybrała ona drugą z możliwych opcji.
-Heh.-Uśmiechnął się złowieszczo.-Przefarbuj się na rudo.-Powiedział krótko.
-C-co do kurwy cholery?!-Zapytała z wściekłością, wstała i już miała mu przywalić gdy chwycił jej dłoń tak, by nie mogła się ruszyć.
-Czy ty przypadkiem sama nie mówiłaś, że w butelce nie ma ograniczeń?!-Zapytał usatysfakcjonowany swoją wypowiedzią.
-Rudy.-Prychnęła, musiała jednak, choć niechętnie, przyznać chłopakowi rację.-Tak, mówiłam tak, ale kobieta zmienną jest!
-Ale zasady są stałe!- Też wstał i wpatrywał się w jej spojrzenie rządne krwi, jego krwi...
-Akimi i tak nie ma farby.-Wytknęła na niego język.
-Do sklepu jest mniej niż pięć minut, jak chcesz to nawet ci ją kupię.-Zaczął przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu drobnych.
-Jakiś ty łaskawy.-Spojrzała na niego ostrzej niż poprzednio. Podał jej drobne.
-Masz, doceń moją dobroć.- Kas najchętniej by się teraz rozpłakała, ale był tu Sasori, a przy nim nie mogła pokazać że jest słaba.
-Zamknij się gnoju!-Warknęła, musiały z nią iść jeszcze Kimi i Jud by upewnić się, że wszystko jest w porządku.
-Nie martw się.-Próbowała pocieszyć ją białowłosa.-Weźmiemy taką szamponetkę, która ma najkrótsze działanie ok?
-Uhm.-Przytaknęła cicho, przez resztę drogi nie odzywała się wcale. Gdy doszły do drogerii skręciły na prawo do działu z farbami do włosów. We trójkę szukały odcieni, które najbardziej pasowałyby do dziewczyny, musiały jednak jednocześnie zmywać się po pierwszych kilku myciach. Niestety pech tak chciał, że takiej farby nie znalazły, najkrótszy okres trzymania się koloru na włosach trwał około miesiąca.
-Przykro mi, ale takie jest zadanie.-Szepnęła do niej Judith po czym zapłaciły za produkt. Wszystkie dziewczyny wepchnęły się do łazienki zamykając ją na zamek. Wykonały ten zabieg szybko i bezboleśnie, następnie dziewczyna wysuszyła włosy. Gdy były już one całkowicie suche, miały one kolor jasno rudy. W takim stanie dziewczyna nie była w stanie pokazać się przed wszystkimi chłopakami, a już szczególnie nie przed Sasorim, który zapewne napawałby się widokiem swojego zwycięstwa. Została więc jeszcze dłuższą chwilę w łazience, nie pokazując się nikomu. Postanowiła, że będzie myć włosy kilka razy dziennie tak, aby farba zeszła w tydzień, tylko czy było to możliwe? Tym oto akcentem zakończyła się gra w butelkę, jednak nie był to jeszcze koniec imprezy...
**************
No ale koniec rozdziału to i owszem. Z góry przepraszam wszystkich bohaterów za ich zadania, a w szczególności Kasumi, no ale cóż gra w butelkę nie ma granic...
XP
Aki

piątek, 18 października 2013

ROZDZIAŁ 22



Na wstępie wielkie GOMEN, że wgl dodałam rozdział. Cóż, mam zrąbaną psyche przez nadużywanie książek i filmów o egzorcyzmach i zjawiskach paranormalnych xD

~*~

Rozbrzmiał dzwonek. Ale nie oznaczał on przerwy czy końca lekcji. Oznajmiał, że czas do klasy, na matematykę. Piątek, ostatnia lekcja i matematyka. Nie, nie pasuje. Każdy dreptał wkurwiony do klasy, włócząc nogami niczym tonowymi klocami. Jednak zawsze znajdzie się wyjątek.
 - Nie rozumiem was. - powiedziała Kas nieśmiało się uśmiechając. - Trochę matematyki wam nie zaszkodzi. Poza tym rozkładanie pierwiastków poprzez odbieranie współczynników jest jednym z prostszych zagadnień. - westchnęła patrząc na znajomych.
- Taa, jasne. Bardzo. - sarknął Sasori siadając na swoim miejscu.
- Ty się nie liczysz. - wzruszyła ramionami, po czym usiadła obok niego. Widząc jego pytające spojrzenie odpowiedziała: - Jesteś rudy.
Spojrzał na nią wilkiem, po czym odwrócił się od niej. Będzie ją ignorował, a jak?! Cały czas się czepia jego włosów, to niech, kurwa mać, siedzi w ciszy. Przesiadłby się, ale wolna jest tylko pierwsza ławka... Cóż, życie.
Tymczasem w drugim końcu sali odbywały się intensywne rozmowy.
- Ale ty jesteś głupi! - powiedziała Michi patrząc na pięknego chuja w zeszycie. Miał takie duże kółeczka i wieeelką parówkę między nimi. (xD - dop. Kolorowej)
- A ty brzydka. - odgryzł Itachi z zadziornym uśmieszkiem.
-Aby wyłączyć czynniki bla, bla, bla, bla w ten sposób możemy bla, bla, bla, bla - pieprzył nauczyciel. - Więc jaki to będzie wynik? - zaczął rozglądać się po klasie. Każdy pod wpływem jego spojrzenia kulił się. Niczym sęp czyhał nad uczniami.
-Spieprzaj! - fuknęła Michi. Niestety jak to w życiu bywa, nauczyciel słyszy wszystko to, co nie powinien.
-Ohira. - wskazał na nią. Dziewczyna głośno przełknęła głośno ślinę. - Skoro masz tyle do powiedzenia, proszę o wynik. - Zerknęła na łasice. Wpakował ją w to gówno, więc niech jej teraz pomoże. Zamiast tego głupkowato się uśmiechnął. Takie życie.
-No, ja.. ten.. - zaczęła się jąkać. Rozejrzała się po klasie, szukając pomocy.
- Pierwiastek z osiemdziesięciu dwóch. - szepnęła Kas, ratując ją z opresji.
- Pierwiastek z osiemdziesięciu dwóch. - odparła dumnie. Kamień spadł jej z serca, a przynajmniej chciała by tak było...
- Jedynka! - wyparował nauczyciel.
-A-ale dlaczego? - załamała się dziewczyna. No co? Przecież dobrze powiedziała. Kas nigdy się nie myli... Jeśli chodzi o matematykę oczywiście.
-Jedynka, ponieważ nie uważasz na lekcji. - powiedział groźnie na nią patrząc. Tak, musiał mieć dzisiaj zły dzień, bo w końcu od kiedy stawia się pały za nieuważanie? No heloł.
Michi pochmurniała. No nie dość, że siedzi z 'Panem idealnym' to jeszcze to. No kurwa pięknie.
Dalsza część lekcji minęła w ciszy. Nikt nie chciał się narazić. Co nie oznaczało, że ktokolwiek uważał. Deidara tworzył swoją sztukę. Podniecała go każda kreska jaką narysował *.* Postanowił się pochwalić Akiko swoim arcydziełem. Podniósł rysunek i prawie wsadził jej do oczu.
-Nic nie widzę, patafianie. - burkneła i odsunęła kartkę, by się jej przyjrzeć. - Jaki ładny... To kutas? - zapytała mrużąc oczy.
-T-nie!! Gdzie ty tu go widzisz? - odwrócił kartkę i uważnie ją zlustrował. - Przecież to wybuch! - oburzył się.
-Fajne masz pojęcie o sztuce. :P - odpowiedziała. Widząc jego minę i chęć wygłoszenia kazania pt. 'Czym-jest-moja-sztuka', ułożyła się na ławce i spróbowała zasnąć.
I tak minęło piętnaście minut lekcji. Ostatnie chwilę w tym więzieniu. Wszyscy patrzyli w skupieniu na zegarek. No ile może trwać pieprzona minuta?! Tik-tak, tik-tak...
-Dzyyyyń!! - zbawczy dźwięk dzwonka rozbrzmiał w całej klasie. Wszyscy podnieśli się gwałtownie. Jednak ich zapał zgasił nauczyciel.
-Przygotujcie się na wtorek na sprawdzian powtórzeniową z całego zakresu materiału z poprzednich klas. - na tą wiadomość posmutnieli. - To tyle. Do widzenia.
No to weekend zepsuty. Wszyscy muszą się 'uczyć', a właściwie to napisać porządną ściagę. No ale matematyka ma więcej praktyki niż teorii.
~w szatni~
 - On zniszczył mi życie! - krzyknęła Mi wtulając się w Judith. Próbowała ją uspokoić no ale nie wyszło jej to za dobrze.
-Jedna jedynka w tą czy w tą.. nie robi różnicy. - uśmiechnęła się Ania klepiąc ją po ramieniu. I kiedy już miała się uśmiechnąć..
-Hehe, ciota. - powiedział Itachi rozczochrując jej włosy. Była od niego niższa, ale nie musiał jej zawsze o tym przypominać.
- Taa, to super. - rzekła od niechcenia Akimita. - Starych nie ma w sobotę, a ja zamierzam się "uczyć" w towarzystwie znajomych.. Czujcie się zaproszeni. - uśmiechnęła się cwaniacko. - Śpieszę sie, nara! - pożegnała się, po czym wybiegła z szatni.
-Będzie rruchanko! - uśmiechnął się Hidan. Tak, miał plany. Potrzeba mu tylko duuużo mocnej wódki, bo wiadomo że pijana lepiej robi. (Nie bij Jud >.< -dop. Kolorowej)
Praktycznie wszyscy opuścili szatnie. Została tylko Kasumi. Z tej to dopiero guzdrała. Miesiąc prosiła o glany mamę, a teraz męczy się z wiązaniem.
~15 minut później~
 - W końcu. - westchnęła z ulgą.
Nałożyła na siebie granatowy płaszczyk, szyję obwiązała czarną chustką. Zabrawszy torbę wyszła spokojnym krokiem na plac przed szkołą. Nigdy specjalnie nie spieszyło jej się do domu. Uwielbiała spędzać czas na dworze, a pieszy powrót był dla niej bardzo przyjemny. Wychodząc zza rogu dostrzegła znajomą postać.
-Sasori! - krzyknęła podbiegając do chłopaka.
-No. - odparł od niechcenia, opierając się o murek szkolny.
-To ja już lecę..- zaczęła Kasumi. - Czekaj. - przerwał jej Sasor.
- Słuchaj, bo.. ja.. ten, no.. - zaczął się jąkać.
- Hmm? - zdziwiła się.
-Ech.. Nie ważne. - powiedział i zaczął iść w stronę swojego domu.
-Mamy domy w tą samą stronę.. Moje towarzystwo bardzo by ci przeszkadzało? - zapytała Kas.
-Wcale. - uśmiechnął się do niej.
Szli razem, co chwilę o czymś dyskutując. On pieprzył o swojej sztuce... Taa, fascynujące.
-Patrz! - przerwała jego monolog, bo zobaczyła.. kota. Małego, rudego kota. Wzięła go na ręce. Przyglądała mu się uważnie, a chłopak zmarszczył brwi. Jeszcze w niego rzuci tym kociskiem. Kobiety są nieobliczalne.- Cycki... - powiedziała cicho. Wpatrywała się w różowiutkie sutki zdobiące brzuszek kotki. Jakie to ekscytujące! Sasori ledwo wyłapał ten wyraz, a na jego twarzy malował się piekny WTF'ak. -No tak. - zwróciła się do kotka. - Ty mnie nie rozumiesz, bo jesteś rudy.
Odłożyła zwierzę, a to, patrzyło na nią jak na wariatkę, którą zresztą była. Podniosła wzrok ja rudowłosego.
- Ty też nie rozumiesz? - nie odpowiedział. - Ta choroba jest straszna. - powiedziała bardziej do siebie, niż do niego.
No dobra, teraz to nie wie czy ma przywidzenia, czy po prostu jest rudy.. Ej no, chwilunia! Od kiedy on się czepia własnych włosów?! Przebywanie z tą wariatką wychodzi mu teraz bokiem, ale co on na to poradzi, że ją polubił?! Zresztą co se będzie tym dupe zawracał, jeszcze mu zmarchy wyrosną. Poza tym rude jest piękne. Przynajmniej w jego przypadku to się sprawdzało. Ech, nie dość, że przystojny to jeszcze jaki skromny!
Dalsza część drogi minęła w ciszy. Ona nuciła jakąś melodię, on szedł z rękami w kieszeniach wczuwając się w jej dźwięczny rytm. Zatrzymała się przed swoim domem patrząc ślepo w furtkę. Nie chciała tam wchodzić. Nie lubiła zamkniętych przestrzeni, a dom traktowała niczym więzienie.
- Kasumi?- powiedział delikatnie ją szturchając. Dziewczyna drgnęła zaskoczona i przeniosła wzrok na rudowłosego.
-Hmm? - mruknęła. Lustrowała go uważnie, zastanawiając się, co się w jego rudej pale kryje.
- Idziemy z Anką i resztą do kina. Musimy ją uspokojać po ostatnim. - uśmiechnął się. - Chce ci się?
- Spoko. - odwzajemiła uśmiech. - Bayo! - powiedziała i wbiegła na podwórko po drodze mu machając.

 Ania, Judith i Hidan poszli do domu Uzumaki, namówić ją na wspólne wyjście.
-Nie mogę, dattebane. - westchnęła Kushina. Próbowała im wytłumaczyć, że muusi zaopiekować się małą suką, no ale jakoś nie bardzo przyjmowali to do wiadomości.
- Chodź! Kto powiedział, że nie możesz się wymknąć? -nalegała Jud.
- Nie! - burknęła. No jakie pacany. - Poza tym zostanie ze mną Minato, dattebane.. - lekko się zarumieniła.
-Trzeba było tak od razu mówić. - powiedział Hidan, obejmując ją ramieniem. - Będziesz miała inne rozrywki. - mówiąc to uśmiechnął się w ten swój zboczony sposób.
~pod kinem~
 - Nienawidzę czekać. - burknął Sasori.
- Powtarzasz się.. - westchnęła Kasumi.
- I co z tego?! Ja przynajmniej się nie spóźniam, nie to co oni. - fuknął.
- Wiesz.. - zaczęła brązowowłosa. - Mnie to wogóle nie interesuje.
- Nom. Przynudzasz rudy. - uśmiechnęła się Michi.
- Dokładnie. Uspokój się. - warknęła Akimita. Sasori spojrzał na nie wymownie. Fakt, że czekał SAM z trzema paniami zupełnie go nie ruszał. W końcu on to nie Hidan..
- To na co tak właściwie idziemy? - zapytała blondynka. - Na „Carrie”(film się wziął ni z gruchy, ni z pietruchy :D - dop. Kolorowej) - odpowiedziała Kas podając jej ulotkę.
- Masakra, podobno to jest.. –
-Już są. - przerwała jej Aki, patrząc w pokaźną grupkę, kierującą się w ich stronę. Szczerze? Wyglądali jak bezdomne żule, no ale przecież im tego nie powiedzą.
- Spóźniliście się. - powiedział Sasori do zbliżającego się towarzystwa.
- Nie nasza wina, że Deidara nie wiedział się w co ubrać! - sapnęła Akiko, trzepiąc go w tył głowy.
- Moja wina, że nie wiedziałem w co się ubrać?! - burknął obrażony, zarzucając blond grzywą w tył.
-Niee, wcale. - sarknęła Jud przybijając piątkę z Hidanem.
- Goń się, cwelu! – zbulwersował się blondi chłopak.
-Dobra, spokój! – krzyknęła Ania, rozdzielając chłopaków. W takich chwilach żałowała, że nie ma z nią Kushiny.. Ona potrafiła ich przywrócić do porządku. – No więc Kakuzu, idź kupić bilety.
-Nie. – burknął. -  Dlaczego zawsze ja, do kurwy nędzy, mam was sponsorować?!
-Eee.. Bo my tak mówimy? – zapytała Akiko, jak o oczywistą oczywistość.
-A jak nie, to co? – zapytał niewzrószony tym, jakże mocnym argumentem.
-To wpierdol. – skwitowała Akimita pchając go w stronę kas.

                Czekając aż Aki i Kakuzo kupią bilety, poszli w kierunku budki z przysmakami. No cóż, dziewczyny nie będą płacić , więc trzeba urobić chłopaków. Nie należą oni do wyginającej grupy dżentelmenów więc trzeba im troche pomóc.
-Nagato, ja chcę duży popkorn, colę (czyt, kolę xD) i paczkę misio żelków! :D – powiedziała Anka, wpychając go w kolejkę. Nie sprzeciwiał się. Ciągle pamiętał epic-wkurw Ani, wolał nie ryzykować.
Tymczasem Deidara dokonał zakupu. Ledwo zmieścił wszystko w rękach. Oczywiście nie niósł tylko dla siebie i Akiko. Praktycznie każdy, widząc jak zajebiście się sprawdza w roli tragarza, dorzucali mu swoje rzeczy, masakra.. Nie żeby narzekał, w końcu nie zamierza im oddawać. W końcu sam jest cholernie głodny. Najpierw masa, później rzeźba..
                Trochę im zajęło uporanie się z takimi wybitnie trudnymi zadaniami jak zakup napoi, smakołyków i biletów. Mimo wszystko zdążyli na seans. Usiedli na, moim skromnym zdaniem, najlepszych miejscach, a mianowicie na środku ostatniego rzędu. Mimo, że niespecjalnie byli zachwyceni rozkładem miejs jakie mieli zająć, byli zbyt głodni i zmęczeni by się kłócić i po prostu usiedli na dupach.
Deidara koło Akiko, Akiko obok Ani, Ania w towarzystwie Nagato, czerwonowłosy zajął miejce obok Judith, a ta tuż koło Hidana, Itachi, później Michi, Kasumi, Sasori, Kakuzo, a obok niego Akimita, która razem z nim liczyła koszty. W takim rozmieszczeniu przystąpili do oglądania filmu.. Na ich nieszczęście był w 3D.
-Kiaaa! – krzyknęła Ania, gdy nagle wyskoczyła przerażająca postać. Wtuliła się w Nagato, a ten cieszył się jak głupi, że wybrał taki, a nie inny film. Praktycznie wszystkie dziewczyny świadomie lub nie, złapały za ręce chłopaków.
-Ej, Sasori. – szepnęła Kas patrząc na swoją rękę trzymaną przez rudego.– Nie mów, że się boisz. – zakpiła.
-Nie! Ja wcale się-O KURWA! – przerwał w kolejnym strasznym momencie filmu.
-Ciota – pokazała mu język, czego nawet nie zauważył.
Tak, straszne filmy zbliżają ludzi. Wszyscy byli zadowoleni, poza Kas, której Sasori i Michi zgwałcili ręce.
-Było zajebiście! – stwierdził Hidan. Cały seans Jud się do niego kleiła, a w pewnym momencie usiadła mu na kolanach! No raj na ziemi, no! Inni też mieli tę satysfakcję, bo dziewczyny się do nich tulą. A właściwie tylko w dwóch przypadkach było na odwrót. Akiko i Kasumi nie piszczały, nie ściągały okularów i nie zamykały oczu, a to co się działo w filmie ich całkowicie nie ruszało. Za to blondyn i czerwono włosy byli przerażeni. Za to Aki i Kakuzo w ogóle nie zwracali uwagi na film, tylko liczyli kasę jaka im została…

~*~
Przepraszam! >.<
Rozdział MUSIAŁAM dodać wcześniej, bo ponieważ jutro nie miałabym jak ;/
No ale i tak wyszedł mi chujowy, głupi i krótki. Nie pytajcie o co chodzi z tymi kutasami, cyckami czy innymi szaleństwami. Naczytałam się horrorów, a do tego przeczytałam dwie ksiązki o egzorcyzmach! >.<
No a film "Carrie" jest zajebisty, co prawda oglądałam tylko zwiastun, bo to dopiero wchodzi do kin, ale mi się spodobał :D
Przepraszam jeszcze raz i bayo ;*

piątek, 11 października 2013

ROZDZIAŁ 21

Na początek mała legenda - normalną czcionką jest zwykły tekst, a kursywą zaznaczyłam hentai'a. 
I błagam, powiedzcie jak mi wyszedł, bo ostatnio tylko yaoi i yuri piszę. Odzwyczaiłam się ;-;
***
~*MUZYKA
Wszystkim brakowało Nagato w szkole. Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo, nie mogli się z nim przez ten tydzień spotykać. Okupacja szpitala skończyła się policją, strajk głodowy karą na komputer, anime i mangi, a strajk szkolny zakazem wychodzenia gdzieś po lekcjach. 
A rodzice Judith znowu wyjechali do Anglii w jakiś tam swoich sprawach, więc dziewczyna zamieszkała u Anki.
Ale to nie było dobre dla jej zdrowia, bowiem Jarosówna chodziła strasznie wściekła przez ten zakaz. Rzucała się dosłownie o wszystko.
Nastrój reszty też nie był zbyt wesoły. Chodzili zesmęceni po korytarzu przez te zakazy. 
Uwieżcie więc, jakie było ich zdziwienie gdy po czterech dniach Ania przyszła wesoła.
Otóż bardzo duże.
- Ktoś umarł? - spytała Akimi siadając na ławce obok Kakuzu.
- Oby nie. Trzeba będzie wydawać pieniądze na kwiaty.
- Ty materialisto.
I zaczęli się kłócić. Tymczasem Anka podniecała się pewnym faktem.
- Mam się zaopiekować domem i Nagato jak wyjdzie ze szpitala! Jego rodzice mi kazali. Ale będzie!
I tak denerwowała wszystkich dookoła (oprócz Akimi i Kakuzu bo ci byli pochłonięci sobą i nie zważali na nic innego). W końcu Hidan nie wytrzymał i chciał ją uciszyć, ale dostał wzamian z pięści w głowę. 
Tym sposobem miała już spokój i mogła sobie spokojnie nawijać. 
Niestety jej szczęście skończyło się z dniem wyjścia Nagato ze szpitala.
~*~
Tego dnia ucieszona Ania czekała na Nagato w jego domu. Przygotowała już wszystko. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szybko pobiegła do drzwi i je otworzyła. Zdziwiła się widząc kto przyszedł. 
Był tam oczywiście jej chłopak, żeby nie było. Ale Z KIM był. Ta sprawa była doprawdy zaciekawiająca.
Bowiem obok niego stała wysoka ciemnoskóra szatynka z dużymi piersiami. Wyglądała, jakby pochodziła z krajów Afrykańskich (sorki, ale mam fazę po ostatniej gejografii xD). 
- O, cześć! - czerwonowłosy uśmiechnął się do niej. - Poznaj Zume*. Została przydzielona do opieki. 
Wszedł pewnym krokiem do domu. Dziewczyna poszła za nim mrugając potuszowanymi rzęsami. Wyglądała dosyć słodko. Znaczy, tak myślała Ania i to ją bolało.
- A całus na przywitanie? - spytała lekko zazdrosna. 
- Co? A, tak! - pocałował ją w POLICZEK. 
~*~
Musiała wytrzymać tak aż do godziny dwudziestej. Razem z tą Zume. Zamierzała zrobić mu potem wielką awanturę, ale ktoś jej przeszkodził. Dzwonek do drzwi. 
Nagato poszedł otworzyć i wrócił wraz z Judith, Hidanem, Akimi, Kasumi i Michi.
- Okey, powoli się zchodzą. Judith przygotuj komputer, klawiaturę, i tak dalej, ty się na tym znasz. Akimi walnij ode mnie Nagato. Kasumi przygotuj jedzenie a Michi picie. Hidan... przestań się do mnie dobierać - rozstawiała wszystkich Anka.
- O co chodzi? - spytał nic nierozumiejący syn właścicieli domu unikając ciosu Aki. 
- Robimy maraton ze Slendera. Mam siedem części - poinformowała go Jud.
- A reszta? 
- Dojdzie - stwierdził Hidan, na co brytyjka prychnęła
- Robisz to specjalnie. 
Chłopak już chciał się odgryźć, ale do salonu wkroczyła Akiko ciągnąc Dei'a za kudły. Za nimi posłusznie weszła trójka singli - Itachi, Kakuzu i Sasori. Potem Yahiko, Kushina, Minato, a na samym końcu była Konan, która wniosła wielki kabel do komputera.
Z tym kablem wiązała się taka retrospekcja, że Judith kiedyś go zaniosła do Konan i oczywiście zgubiła. Potem szukały go dwie godziny. A on sobie spokojnie leżał pod stołem.
Wszyscy usiedli przez wielkim ekranem od telewizora. 
- To kto gra pierwszy? - spytała Judith, ale nikt się nie kwapił, by zacząć. Z westchnieniem usiadła przed klawiaturą komputera i przyciągnęła do siebie miskę chipsów.
Następnie grała Ania potem Kasumi, Michi, Deidara i Hidan. Zmienili część na Sanatorium.
W końcu skończyli na Siódmej Ulicy. Minato przeszedł to za pierwszym razem z pomocą Kushiny. 
Powoli poszli spać. Wyjątkowo nie przez wódkę. 
Itachi i Sasori ulokowali się pod stołem, bo Michi oraz Kasumi zajęły im miejsce. Judith wraz z Hidanem zajęli sofę.
Kushina musiała iść już do domu, więc Minato ją odprowadził. Podobnie miała Konan. 
Akiko i Deidara okupowali pokój gościnny. Kakuzu leżał sobie w jednym fotelu, a w drugim Aki. 
Nagato i Ania poszli natomiast na górę.
- Przepraszam cię - powiedział chłopak gdy usiedli na łóżku. Ona nie odpowiedziała, tylko mocno namiętnie pocałowała.
Złapał ją za ramiona i przewrócił na łóżko wpijając jej się w usta. Nie czekali na nic, było dla nich najważniejsze nadrobienie tego straconego czasu. Chwilę później, byli już bez ubrań. Nagato rozsunął jej nogi i szybkim ruchem w nią wszedł. Ich jęki słychać było w całym domu, ale nikt nie zwracał na to uwagi, bo spali.


*imię wymyślone przeze mnie (a przynajmniej tak myślę)
***
I takim akcentem kończymy mój pierwszy rozdział. Pisany podczas oglądania Akino, PewDiePie'a (gra Slender) oraz słuchania piosenki "Stupid Hoe" Nicki Minaj. Na początku macie przecież linka.
Powiedzcie mi, jak wyszło? Pewnie okropnie, bo źle się czuje dzisiaj.
Pozdrawiam~
Judith-chan vel. Ruska Menda

piątek, 4 października 2013

ROZDZIAŁ 20

Nastał dzień. Dzień, który nie powinien nadejść…. Mowa tu o pierwszym września. Paczka przyjaciółek, szykowała się w domu Akiko. Białowłosa leżała na brzuchu, z poduszką na głowie.
- Jak ja nie chce!!!- wybełkotała z spod poduszki.
- Nie ty jedna, dattebane. Kiedy oni po nas przyjdą?!
- A bo ja wiem.- wzruszyła ramionami Jarosówna.- A tak notabene…. To wiedziałyście, że Tsunade jest nową dyrką?
- No a jak. Od razu ciotka mi to powiedziała, dattebane.- nagle rozległ się dźwięk, dzwonka do drzwi.
- To pewnie oni.- stwierdziła Jud idąc do drzwi. Otworzyła je a do mieszkania wparowała się cała banda facetów.
- Gotowe, un?
- Nie blondi!!- krzyknęły wszystkie sarkastycznie. Lecz po chwili, opuścili dom Koneko.
- Aneczko…. Czemu nie masz na sobie sukienki?- spytał Hidan otaczając ją ramieniem.
- Cóż Hidan…. Nie mam jej na sobie, aby nie kusić losu i nie zostać wybrana do samorządu klasowego.- otoczyła go ramieniem w pasie.
- Czyli, jeśli na ciebie nie zagłosuję, to zrobisz to o co wcześniej chciałem?
- Jeśli nie zostanę wybrana to tak Hidan.
- A wy od kiedy się tak zżyliście dattebane?- ci spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem.
- Kochana! Połączyła nas pasja do pisania hentai, Yuri i Yaoi.
- Nom.- przytaknęła szarooka. I ci oddali się rozmowie nad następnym Yaoi, oczywiście Jud też do nich dołączyła, a pozostali ich słuchali z lekkim zaciekawieniem. Po krótkiej chwili dotarli do „ Domu Szatana” jak powiedziała Kushina. Weszli do Sali, odnaleźli pana Jiraye i czekali na monotonne rozpoczęcie budy. Lecz tym razem było ciekawiej.
- A więc moje kochane smarkacze! Jak tam po wakacjach? Cóż…. Ostrzeżenie dla pierwszoklasistów. Radzę wam ze mną nie zadzierać na języku angielskim….
- Czemu ma pani tak wielkie cyce?!- krzyknęły jakieś pierwszaki. Żyłka na skroni Senju niebezpiecznie drgała.   Pani Shizune musiała ją powstrzymać i za nią dokończyła rozpoczęcie…. Po godzinie gadania udali się za wychowawcami.
- Cieszę się, że będą te szafki.- stwierdziła Akiko.
- Nom un. Moje plecy… nie chcę aby znów mnie bolały.
- Co blondyneczko? Na starość plecki bolą. Współczuję ci Akiko.- beznamiętnie powiedział Sasori.
- Ty ruda mendo un!- i doszłoby do walki na pięści, gdyby nie Kushina.
- Ej! Opanować mi się dattebane!! Czy mam wam kupić smyczki lub pastucha?! Jeśli tak to nie ma sprawy dattebane!!- krzyknęła a ich miny były bezcenne. Potem dotarli w ciszy do klasy i zajęli cały rząd pod ścianą i ostatnie ławki z pozostałych. Pan Jiraya uśmiechnął się w ten, swój, zboczony sposób i zaczął przemawiać.
- Jak tam po wakacjach moi drodzy? Mam nadzieje, że ty Hidan i Ania napisaliście dla mnie wypracowania.
- Oczywiście, że…
- Nie!!- dokończyła za Hidana Anka, z wypiekami na twarzy.
- No dobrze…. Poproszę tu do siebie zeszłoroczny samorząd klasowy.- Ania, Sasori i Kakuzu wyszli na środek.- Moje gratulacje. W tym roku też nimi będziecie, i te same stanowiska. A! Aniu możemy na słówko?- ta przytaknęła głową i wyszli z klasy.- Posłuchaj, jesteś najmilszą osobą w klasie i chce abyś oprowadziła trzy nowe uczennice.
- A czemu pan nie może tego zrobić?- położyła dłonie na biodrach.
- Ponieważ muszę, iść zbierać informacje do swoich zajęć.
- Eh…. A gdzie one są?
- U dyrektorki….. Nie. Już idą tu. Tak więc powodzenia.- wszedł do klasy a ona czekała na nowe uczennice. Zżerała ją ciekawość na temat jakimi osóbkami okażą się te nowe dziewczyny. Miała nadzieję, że nie będę to jakieś wypindrzone lalunie, które interesuję wygląd swoich paznokci i nic poza tym. Uniosła wyżej głowę, widząc przed sobą trzy diablice. Mimo, że nie wiedziała o nich jeszcze nic od razu je polubiła. Szły w jednym rzędzie, śmiejąc się jakby znały się od zawszę choć za pewne tak nie było. Jedna z nich miała białe włosy, druga blondynka a trzecia brązowe. Oprócz tego wyglądały na dość miłe i spokojne dziewczynki, ale Ania już wiedziała, że je zmieni. Walcząc ze swoją ciekawością na temat nowych osóbek szarooka wciąż stała w jednym miejscu czekając aż to one podejdą.
- Cześć, dziewczyny jestem Ania. Nie będę wam mówiła, że miło mi was poznać, bo to za pewne wiecie. Od teraz będziemy w jednej klasie, mianowicie 3c, więc nie martwcie się, gdy zobaczycie coś dziwnego, bo to u nas norma. – zakończyła brunetka, powalając je swoim szczerym uśmiechem
Blondynka o zielonych oczach już chciała coś powiedzieć, gdy nagle przyszło sporo oszołomów, mianowicie chłopców z Akatsuki. Czerwonowłosy (Nagato) pocałował Anie namiętnie w usta, następnie skupił swoją uwagę na trójce dziewczyn stojących przed brunetką.
- Kim one są?
- To są nowe uczennice i nasze koleżanki w klasie. A teraz was moi cepi przeproszę, lecz mam zadanie.- oderwała od siebie chłopaka, złapała dziewczyny szatynkę i blondynkę pod ramię, i ruszyła a Akimi trochę z nimi poszła, lecz po chwili odłączyła się od nich widząc smarkaczy, którym by coś mogła sprzedać. Były przy basenie. Ania zapoznała się z tą dwójką i zaczęły myśleć gdzie podziała się Akimi.
- Gdzie ona jest, do cholery?- spytała Michi. Nagle Kasumi zauważyła ją na jezdni.
- Ona…. Jest tam.- wskazała na okno. Ania złapała je za nadgarstki i skrótem wybiegły z budynku, pędząc w ich stronę. Nagle można było usłyszeć silnik nadjeżdżającego samochodu w stronę Akimi, lecz dla niej ważne było to dwadzieścia złotych. W porę odepchnął ją Nagato, samemu obrywając.
- NAGATO!!!!!!- krzyknęła na całe gardło, biegnąc do niego. Szybko sprawdziła, czy oddycha, lecz nie wyczuła jego oddechu. Rozerwała jego koszulę i zaczęła reanimować. Akimi była jak i pozostali w szoku, lecz szybko się z niego otrząsnęła Jud, która zadzwoniła po karetkę. Wściekła paczka wraz z Michi i Kasumi, ruszyli w ich stronę. Kushina otworzyła drzwi od auta i ujrzała tam swoją macochę gadającą przez telefon! Wyciągnęła ją siłą z auta, wyrwała telefon i odpowiedziała.
- Pogadacie sobie kurwa później!.- i rozłączyła się.
- Co ty smarkulo…. Jezu!! Coście zrobili z moim autem?!- załamana dotknęła maski samochodu. Anka, która ledwo co dawała radę nie chciała od nikogo pomocy, wkurwiła się i to na maksa. Do chłopaka doskoczył Kakuzu, który zajął miejsce dziewczyny. Oczywiście usta-usta robiła Jud, bo Anka zaczęła się kłócić z macochą Kushiny.
- Czy pani nie umie jeździć samochodem?! Kurwa, nie zauważyła pani ich!!!! I potrąciłaś mojego chłopaka!!!!!!- krzyczała coraz głośniej , ze łzami w oczach. Sasori, podszedł do kuzynki, i przytulił do siebie, tak że mogła się wypłakać. Po chwili najechała karetka, do której z chłopakiem wszedł Kakuzu, wcześniej mówiąc im, że ich o wszystkim poinformuje…. Siedzieli w domu Ani. Tak samo nowe, którymi obiecała się zająć. Czekoladowłosa była jak na szpilkach.
- Kurwa Anka! Uspokój się!- krzyknął Sasori. Kasumi nie wytrzymała.
- Zamknij się ruda mendo! Nie widzisz, że ona cierpi?!- nagle w pomieszczeniu zapanowała cisza. Tę ciszę przeciął dźwięk dzwonka Anki telefonu. Szybko odebrała i włączyła głośnomówiący.
- Mów!
- „ A więc Nagato jest w śpiączce. Szacują, że po tygodniu się obudzi. Ma stłuczone żebra, złamaną prawą rękę.”
- A mogę go zobaczyć?
- „ Lekarze się na to nie zgadzają. Przykro mi”- i się rozłączył. Zapanowała cisza. Którą kiedyś trzeba było przerwać. Ania westchnęła.
- Może opowiecie nam coś o sobie.
- Dobra.- lekko uśmiechnęła się Michi i zaczęła o sobie opowiadać…. Następne godziny spędzili śmiejąc się, oraz żartując. Akimi wraz z Kakuzu znaleźli wspólny język. Michi z Itachim prowadzili wojnę, tak samo jak Kasumi z Sasorim…..


~~~~~
Ta dam! I jest notka! Wiem, że późno, lecz dziś ją pisałam z pomocą dziewczyn a mianowicie : Judith, Zbuntowanej, kolorowej i Kushinie. Praktycznie pomysł na wypadek mojego słoneczka był pomysłem Kushi i wiem, co by mi zorbiła, za to że go nie użyłam..........
LAYOUT BY CHERRY_CZAN